2020.02 Pod polską banderą. Gwatemala i Belize

3 8946


Znowu na jachcie pod polską banderą. Tym razem rejs z Rio Dulce w Gwatemali na zlot żeglarzy polonijnych w Placencji w Belize.

2 8765Jacht „Galla Terra” (47 stóp długości i 100 metrów kwadratowych żagla) niedawno kupili dwaj koledzy z Chicago i poprosili mnie o pomoc w przeprowadzeniu go na ten zlot.

3 8740Jacht stał w marinie w Rio Dulce. Pierwsze kilka dni wypełniły przygotowania do wypłynięcia. Trzeba było wszystko sprawdzić, co jest na jachcie, rozpracować wszystkie najważniejsze instalacje i wyposażenie, bo poprzedni właściciel zmarł w wyniku wypadku na wodzie i nie zdążył przekazać nowym właścicielom instrukcji, co gdzie jest. Najłatwiej było z rozpoznaniem otaklowanie i żagli. Gorzej było z instalacjami elektrycznymi, zbiornikami i silnikiem oraz różnym wyposażeniem technicznym.

4 8744Marina wyglądała bardzo ciekawie, niby na stałym ladzie, ale praktycznie jak na wyspie, bo nie było dostępu lądowego z pobliskiego miasteczka i trzeba było pływać na dinghy. Na kilku jachtach cumujących w marinie mieszkało międzynarodowe towarzystwo.

5 8756Pusty basen kąpielowy pod palmami dodawał uroku tej egzotycznej marinie.

6 8732Zaprowiantowanie samo przypływało do mariny i ceny wcale nie były wyższe niż w sklepikach w miasteczku, z którego trzeba było wozić zakupy na swojej dinghy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAMiasteczko Rio Dulce nie jest duże, ale ze względu na położenie przy głównej drodze łączącej stolicę kraju Guatemala City z północnym rejonem jest ono dość zatłoczone pojazdami. Małe i zwrotne Tuk Tuk, czyli motocykle w obudowie lawirują pomiędzy dużymi samochodami ciężarowymi.

OLYMPUS DIGITAL CAMERARio Dulce leży nad jeziorem o tej samej nazwie. Cały ten rejon trochę przypomina Wenecję, bo do licznych marin, hoteli i innych miejsc można dostać się tylko wodą. Rejon ten jest często odwiedzany przez żeglarzy nie tylko z Ameryki Północnej. Jest to popularne miejsce schronienia na okres huraganowy Morza Karaibskiego, bo pomimo małej odległości od otwartego morza huragany tutaj nie docierają.

9 8773Po pięciu dniach przygotowań ruszyliśmy w trzyosobowej załodze. Przepłynęliśmy pod mostem i wypłynęliśmy na płytkie jezioro. Cały czas trzeba było obserwować głębokość, bo jacht jednokadłubowy 47 stóp, to nie katamaran z małym zanurzenie.

10 8802Po przejściu jeziora wpłynęliśmy w rzekę płynącą przez tropikalną dżunglę.

11 8806Mariny, hoteliki i domki mieszkalne położone na brzegu wyglądają bardzo egzotycznie.

12 8785Lokalni rybacy wypływają na połowy bardzo małymi łódkami. Wyglądają one, że łatwo mogą się wywrócić, na przykład od fali zrobionej szybką motorówką.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAPo wypłynięciu z wąskiego wąwozu, przez który przepływa rzeka dotarliśmy do Livingston i zakotwiczyliśmy na noc. Trzeba było załatwić odprawę graniczną wyjazdu z Gwatemali. Formalności te są dość skomplikowane i żeby nie było problemów lepiej było załatwić agenta, który za stosunkowo nie dużą opłatą wszystko sprawnie załatwił.

OLYMPUS DIGITAL CAMERACiekawym folklorem jest publiczna pralnia. Kobiety piorą ręcznie używając tzw. tary. Podobnie jak w bardzo dawnych czasach w Polsce, pranie było w balii. W miasteczku nie wszyscy mają w domach wodociągi i widziałem tam ludzi przychodzących z pojemnikami do przynoszenia wody.

15 Rejs Rio Dulce - Placencia jpgWypłynięcie na otwartą wodę z Livingston jest bardzo ciekawe nawigacyjnie. Szczególnie dla jachtu jednokadłubowego posiadającego większe zanurzenie. Przy wyjściu jest mielizna z głębokościami niewiele ponad jeden metr. Pływ morski jest tylko rzędu 1-2 stopy. W rezultacie trzeba było płynąć mając niewiele więcej niż przysłowiowa stopa pod kilem. Było to interesujące przejście wymagające dopasowania odpowiedniego czasu i pory dnia z uwzględnieniem wiatru i prądu wypływającej rzeki.

16 8844Po przepłynięciu tej mielizny mieliśmy awarie silnika. Pękł wspornik trzymający cięgna sterowania silnika, które zawisły luźno. Żeby nie wracać z powrotem w celu zrobienia odpowiedniej naprawy, ruszyliśmy dalej podwiązując prowizorycznie wiszące cięgna sterowania. Wiatr był przeciwny i ciężko byłoby halsować pod taki wiatr i zajęłoby to dużo więcej czasu. W ten sposób dało się przepłynąć 50 Mm do celu podróży, czyli Placencji, gdzie na drugi dzień miał się rozpocząć zlot żeglarski. Podejście na kotwicowisko odbyło się już po ciemku w nocy. Pól Mm przed wejściem trzeba było odwiązać prowizoryczne podwiązanie obrotów silnika i na wolnych obrotach udało się rzucić kotwicę w bezpiecznym miejscu.

Cały ten rejs był krótki, bo tylko niecałe 80 Mm, ale ciekawych wrażeń nie zabrakło.

Więcej o zlocie żeglarzy polonijnych czytaj kolejny wpis:

0 90112020-02-09 Zlot żeglarzy polonijnych. Placencja Belize

Oglądaj film:

Oglądaj film: https://youtu.be/CBF195DpagA